Rola adwokata w postępowaniu rozwodowym
Dzisiejszy wpis został zainspirowany taką oto zapowiedzią pewnego programu telewizyjnego:
Początkowo zareagowałem oburzeniem. Po chwili jednak zadałem sobie pytanie – ile osób tak myśli? Czy naprawdę w oczach społeczeństwa jesteśmy tylko kosztowną koniecznością, usługodawcą żerującym na cudzym nieszczęściu? Jeżeli chociaż u części osób panuje taka opinia, to poniżej postaram się przybliżyć, czym naprawdę jest dla adwokata postępowanie rozwodowe.
Najpierw umawiamy się na spotkanie, nigdy do końca nie wiedząc, co nas czeka. Pewne jest tylko jedno – przychodzi do nas osoba niosąca ogromny bagaż. Bo rozwód to niewyobrażalna dawka emocji. To zawsze zawiedzione nadzieje, rozczarowanie, ból, czasami też nienawiść i agresja. Pierwsza rozmowa trwa do kilku godzin, w trakcie których człowiek otwiera się przed nami jak nigdy wcześniej. Skrupulatnie zapisujemy stronę za stroną, zwracamy uwagę na każdy detal, bo może okazać się kluczowy. Widzimy załzawione oczy w trakcie opowiadania o dzieciach czy wspólnych wakacjach sprzed lat. Nie sposób być obojętnym wobec tego. Nie jest to prosta sprawa, o której szybko się zapomina. Po takiej rozmowie człowiek wraca do domu, ale myślami wciąż jest przy dwojgu rozwodzących się ludziach.
Adwokat w trakcie rozwodu w równym stopniu musi być prawnikiem jak i psychologiem. Musi umieć wysłuchać, zrozumieć, poradzić. Osoba przychodząca po pomoc prawną pokłada w nas tyle nadziei i tak nas potrzebuje, że nie możemy jej zawieść. Adwokat ma dawać poczucie bezpieczeństwa, że wszystko jest w dobrych rękach, a to wymaga 100% zaangażowania, wiedzy i profesjonalizmu.
Naszą rolą jest przede wszystkim przeprowadzenie drugiej osoby przez jeden z najgorszych i najtrudniejszych okresów w jej życiu. Klient potrzebuje podpowiedzi, kiedy odpuścić, a kiedy mocniej walczyć o swoje. Bo rozwód to także sztuka mądrych kompromisów.
Sprawa może toczyć się przez kilka lat. Dwie instancje. Wiele rozpraw. Do każdej przygotowujemy się, analizujemy, przewidujemy ruch drugiej strony. Pisząc kolejne pisma procesowe wczuwamy się w sytuację naszego klienta i z determinacją bronimy jego racji. Ale sprawa rozwodowa to znacznie więcej. To pełne bezradności telefony w weekend, że małżonek nie chce wydać dziecka. To odsłuchiwanie godzin nagrań, w trakcie których jeszcze niedawno kochające się osoby wzajemnie się wyzywają. To wreszcie negocjacje z pełnomocnikiem drugiej strony o każdy detal dotyczący kontaktów z dzieckiem. Kto i o której odbiera synka? Weekendowe widzenia w piątek od 18 czy 18:30? Przy zdecydowanym stanowisku stron różnica pół godziny potrafi być kluczowa i na długi czas zatamować dalsze rozmowy.
Co jest najważniejszym celem postępowania rozwodowego? Pozwolić człowiekowi ruszyć do przodu. Zamknąć jakiś bolesny rozdział i otworzyć nowy, lepszy, spokojniejszy. Czasami adwokat musi hamować stronę. Niektórym, pod wpływem silnych emocji, zdaje się, że celem nie jest już samo rozwiązanie małżeństwa, ale jakieś pogrążenie drugiej osoby, udowodnienie wyższości. Nie tędy droga. Nawet mając oczywistą rację, obieranie taktyki spalonej ziemi nigdy nie jest dobrym wyjściem. Oczywiście możemy to tłumaczyć klientowi, ale nigdy nic nie narzucamy. Najczęściej jednak takie osoby po piątej czy szóstej rozprawie dochodzą do wniosku, że może już wystarczy. Bo same są tak przesiąknięte negatywnymi emocjami, że już sobie z tym nie radzą. Adwokat musi umieć pokazać szerszą perspektywę.
Rozwód to zło konieczne, kiedy dwoje ludzie nie potrafi już ze sobą żyć. Adwokaci w mniejszym lub większym stopniu przeżywają każdą taką sprawę. Gdzieś z tyłu głowy cały czas jest ta skrzywdzona osoba, to smutne dziecko, to fatalne rozczarowanie. Naszą rolą jest pomóc drugiej osobie i bronić jej interesu.
Ale wierzcie mi, nikt z nas nikogo nie nakłania do rozwodów.
Czytaj dalej